Twórczość Fryderyka Nietzschego jest procesem, w trakcie którego
próbuje on postawić diagnozę kondycji człowieka umiejscowionego
pośrodku świata. Diagnoza ta będąca wynikiem filozoficzno -
psychologicznych rozważań ma swoje źródło w dość
ambiwalentnych odczuciach, jakie autor "Zaratustry" żywił
wobec istoty ludzkiej. Autentyczna troska i niemal nienawiść,
odraza i żywe zainteresowanie. Nietzsche obawiał się, że
"...zwierzęta uważają człowieka za istotę sobie równą,
która sposobem bardzo niebezpiecznym straciła zdrowy rozum
zwierzęcy - za zwierzę niespełna rozumu, za śmiejące się
zwierzę, za płaczące zwierzę, za nieszczęsne zwierzę"1
Miłość ku ludziom była zarazem pogardą dla nich, dla tego
wszystkiego, co małe i niskie w obiekcie miłości. I właśnie
koncepcja nadczłowieka miała być receptą a raczej w rozumieniu
Nietzschego próbą przywrócenia człowiekowi jego samego.
Zanim przejdziemy do omówienia pierwszego z wymienionych zagadnień
a więc przedstawienia tych momentów w dziejach filozoficznego
myślenia, w których człowiek zajmuje wyróżnioną pozycję
względem całości bytu należy poczynić pewne zastrzeżenia. Otóż
rozważana kwestia nie stanowi genezy nietzscheańskiego nadczłowieka
w ścisłym znaczeniu tego słowa, jest raczej próbą ukazania
pewnych tendencji w przedstawianiu sytuacji człowieka na przestrzeni
dziejów, tendencji, które mogły stanowić "prapoczątki"
owego "nad" człowieka stworzonego przez Nietzschego.
W "Poza dobrem i złem" Nietzsche pisze: "Zakładając,
że nic innego nie jest nam dane jako realne poza naszym światem
żądz i namiętności, że do żadnej innej realności nad nim ani
pod nim dotrzeć nie możemy, poza właśnie realnością naszych
popędów - bo myślenie jest tylko wzajemnym stosunkiem tych
popędów: czy nie wolno zatem, na próbę, zadać pytania: czy dane
te nie wystarczają, aby wychodząc od nich i im podobnych zrozumieć
również tzw. świat mechaniczny (materialny)"2?
Ludzkie doświadczenie siebie jest tutaj ukazane jako podstawa
wszelkiej wykładni świata, stanowi dla niej wzorzec. Nawet, jeżeli
doświadczenie to produkuje jedynie błędy i poprzez owe błędy
doświadcza bytu, świata, to jedyna droga do otwarcia się na ten
świat wiedzie poprzez ludzki podmiot3.
Stanowisko Nietzschego, które wszystko co jest i jak jest czyni
niejako własnością i wytworem człowieka nie jest bynajmniej nowe
w dziejach myśli filozoficznej. Doprowadzone do skrajności jest
efektem tego procesu, który w erze nowożytnej bierze swój początek
w myśli Kartezjusza, a w rzeczywistości, sięgając jeszcze dalej
wstecz, w osobie sofisty Protagorasa nauczającego, że człowiek
jest miarą wszystkich rzeczy. Proces ten jest swojego rodzaju
"emancypacją podmiotu ludzkiego", jego "ekspansją w
bycie". M. Heidegger w swoim dziel pt. "Nietzsche"
stwierdza: " Już niemal jako komunał zabrzmi np. uwaga, że
ty, co wyróżnia metafizykę nowożytną, jest szczególna rola,
jaką odgrywa w niej ludzki "podmiot" i odwoływanie się
do podmiotowości człowieka"4
U początków nowożytnej metafizyki legło zdanie Kartezjusza: ego
cogito, ergo sum, "myślę więc jestem". W zdaniu tym
wszelka świadomość bytu, świata w całości sprowadzona zostaje
do samoświadomości ludzkiego podmiotu jako niepodważalnej podstawy
pewności. Tym samym ustanowiona tutaj zostaje nowa pozycja człowieka
i prymat ludzkiego Ja. Człowiek zyskuje przeświadczenie, że jest
tym bytem, którego bycie jest najbardziej pewne. Idąc dalej
ustanawia siebie jedyną pewną podstawą i miarą wszelkiej pewności
i prawdy. Udzielając odpowiedzi na pytanie o byt zwraca się ku
sobie by tam odnaleźć pewność i prawdę. Metodyczne wątpienie
doprowadza Kartezjusza do ludzkiej świadomości, ludzkiego myślenia
jako faktu niepodważalnego. Pozostaje to w zgodzie z ogólną
atmosfera myśli renesansowej, dla której pożywką było poczucie
wyzwolenia i odnowy, płynące z rosnącej świadomości własnych,
ludzkich możliwości. Renesansowym ideałem był człowiek, który
opanowawszy wszystkie dziedziny sztuki i myśli nie musi już
kształtować własnej wiedzy, gustów i wierzeń w zależności od
jakiegokolwiek zewnętrznego autorytetu. Protagoras wraz ze swoim
twierdzeniem, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy poruszał
się niejako w tym samym kierunku, w kierunku podmiotu, którym jest
człowiek. Nie pomijając różnic pomiędzy stanowiskiem obu tych
filozofów, można stwierdzić, że myśląc inaczej myślą oni to
samo. Tak ujął tę kwestię M. Heidegger: "[...] Jednak słowa
Protagorasa zawierają również treść całkowicie odmienną od
twierdzenia Kartezjusza. Dopiero ich odmienność daje nam wgląd w
to samo, które wypowiadają"5.
Wspomniany autor stwierdza, że dążenie człowieka do bycia
podmiotem, owa "emancypacja podmiotu" ma swoje źródło w
zerwaniu więzów obowiązującej biblijno - chrześcijańskiej
prawdy objawionej i nauczania Kościoła. To objawienie biblijne
poparte autorytetem Kościoła było dotychczas prawdą i pewnością,
co do pytań o charakter bytu i pozycję człowieka pośród niego.
Wszelki byt stworzony został przez osobowego Boga i jest przez niego
podtrzymywany i kierowany. Człowiek chcąc poznać prawdę o bycie
musi zwrócić się ku Bogu i jego odpowiedziom zawartym w biblii i w
nauczaniu Kościoła. Tak więc prawda ma charakter doktryny, zaś
człowiek jej nie ustanawia lecz tylko przyswaja. Zerwanie z tym
źródłem pewności i prawdy czyni człowieka wolnym, lecz wolność
ta nie jest dowolnością: "Bycie wolnym oznacza teraz, że na
miejsce pewności zbawienia człowiek ustanawia taką pewność,
dzięki której staje się on pewny samego siebie jako bytu, który
dzięki temu opiera się na samym sobie"6.
Człowiek na nowo musi ugruntować własną pozycję wobec bytu,
odnaleźć taką podstawę pewności i prawdy, która pozwoli mu
oprzeć się na tym bycie. Człowiek jako miara wszystkich rzeczy,
kartezjańskie ego cogito to punkty zaczepienia nowej wolności
człowieka, w tych punktach rodzi się panowanie podmiot ludzkiego.
Otwiera się nowe pole dla ludzkiej działalności, postulat
najwyższej i bezwarunkowej samorealizacji człowieczeństwa jako
drogi do opanowania bytu w całości zyskuje podstawę pewności,
która tkwi nie wysoko ponad, lecz w człowieku jako podmiocie.
Oczywiście twierdzenie Kartezjusza nie było jedyną próbą
znalezienia punktu, na którym podmiot ludzki mógłby się oprzeć
eksplorując byt. Rozum ludzki i jego i jego prawa były takim
punktem w epoce Oświecenia, poznanie naukowe, fakty i idea postępu
w pozytywistycznej, drugiej połowie dziewiętnastego wieku,
nacjonalizm czy też walka klas to wszystko próby odnalezienia
pewności wobec bytu w całości: "W dziejach nowożytnych i
jako dzieje nowożytnego człowieczeństwa człowiek zawsze i wciąż
na nowo próbuje o własnych siłach doprowadzić samego siebie, jako
centrum i miarę, do pozycji panowania, tzn. usiłuje ją
zabezpieczyć"7.
Kartezjańskie cogito ergo sum wyważyło drzwi, przez które zerka
nadczłowiek Nietzschego jako prawodawca świata. Nietzsche rozpoznał
ten proces wydobywania podmiotu ludzkiego i ustalenia jego
wyróżnionej pozycji, mającego miejsce w nowożytnej metafizyce,
wątpił jednak w to czy człowiek taki, jakim znał go autor "Ecce
homo" podoła napotkanej przez siebie sytuacji, sytuacji, w
której "wypił morze" - wchłonął świat, "gąbką
wytarł cały widnokrąg" i " odpętał ziemię od jej
słońca". Nietzsche sądził, że potrzeba tu nowego typu
człowieczeństwa, nowej podstawy pewności. Nadczłowiek jest
częścią owego procesu "emancypacji podmiotu ludzkiego",
którego początek w erze nowożytnej odnajdujemy w twierdzeniu
Kartezjusza, wcześniej zaś u Protagorasa. I znowu: wszyscy trzej
myśliciele, a wiec Protagoras, Kartezjusz, Nietzsche poruszają się
po różnych płaszczyznach filozoficznego myślenia jednak są
częścią pewnego wspólnego wydarzenia dziejącego się na
przestrzeni wieków. To, co u Protagorasa jest miarą wszystkich
rzeczy - człowiek, u Kartezjusza jest pewnością samego siebie
utwierdzoną w "myślę więc jestem" poetycko przedstawia
Nietzsche w postaci "wypitego morza" i "wytartego
gąbką widnokręgu"8.
Droga ku nadczłowiekowi wiodła poprzez swoistą "eksplozję
ludzkiej podmiotowości", zaś dzieje filozoficznego myślenia
były areną, na której ludzki podmiot wyłaniał się stopniowo by
zająć należne sobie miejsce. Istnieją momenty w owych dziejach,
gdy to upodmiotowienie człowieka nabierało szczególnego tempa i
wyrazistości. Kartezjańskie twierdzenie cogito ergo sum było
właśnie takim momentem i chociaż Nietzsche poddaje je krytyce to
jego nadczłowiek oddaje ogólną tendencję zapoczątkowaną w erze
nowożytnej właśnie przez Kartezjusza.
Drugim zagadnieniem, które należy rozpatrzyć chcąc w miarę
kompleksowo naświetlić genezę nietzscheańskiego nadczłowieka
jest kwestia twórczości samego autora "Zaratustry" i
próba odnalezienia w niej zwiastunów, początków przyszłej
postaci, która zwie się nadczłowiekiem. Należy tu także
uwzględnić możliwe źródła inspiracji, bowiem koncepcji
zawierających różnorakie propozycje odnośnie doskonalenia istoty
ludzkiej na przestrzeni wieków nie brakowało.
Koncepcja nadczłowieka kojarzy się przede wszystkim z dziełem
Nietzschego, które powstawało w latach 1883 - 1885 "Tako
rzecze Zaratustra. Książka dla wszystkich i dla nikogo" Jednak
już w czwartej księdze "Wiedzy radosnej" "poczyna
się znijście Zaratustry" jako tego, który uczy nadczłowieka.9
Wcześniejsze pisma Nietzschego nie zawierają koncepcji nadczłowieka
wyrażonej wprost, jednak można w nich odnaleźć pewne symptomy
nadchodzącej postaci, Nietzsche bowiem "[...] należy do
myślicieli istotnych. Miano "myśliciela" przyznajemy tym
naznaczonym pośród ludzi, których losem jest myśleć jedną
jedyną myśl - i to zawsze myśl "o" bycie w całości"10.
To co przybrało postać nadczłowieka ewoluowało poprzez "geniusza"
z wczesnego okresu twórczości dla, którego znakiem rozpoznawczym
są "Narodziny tragedii" i fascynacja kulturą antyczną,
czy też "wolnego ducha" z okresu "Ludzkiego,
arcyludzkiego".
Wczesny okres twórczości Nietzschego wyznaczają nazwiska
Schopenhauera, Wagnera a także fascynacja dorobkiem kultury
antycznej. W tym okresie autor "Wiedzy radosnej" jest
jeszcze bardziej filologiem niż filozofem, w swoim dziele pt.
"Narodziny tragedii" przedstawia koncepcje wywodzącą
tragedię grecką z misteriów ku czci Dionizosa. Tutaj też
formułuje pojęcia żywiołu dionizyjskiego i apollińskiego jako
sił preegzystujących w świecie. To, co w zamyśle miało być
analizą estetyczną zmienia się jednak w pierwszą próbę
nakreślenia metafizycznych uwarunkowań bytu człowieka. Geniusz -
artysta ma za zadanie pogodzenie we wzniosłym dziele sztuki dwóch
rozdzierających ludzką egzystencję zasad, dionizyjskiej i
apollińskiej, a także odsłonięcie tragicznej natury bytu i
usprawiedliwienie świata, który "..tylko jako fenomen
estetyczny znajduje wiekuiste usprawiedliwienie"11.
Geniusz jest dla Nietzschego reprezentantem gatunku, w którym
skupiają się wszystkie siły narodu. Wybawia on naród od swego
rodzaju tymczasowości poprzez tworzenie dziel oddających wieczną
istotę świata. Na tle koncepcji geniusza Nietzsche usprawiedliwia
ustrój, w którym panuje niewolnictwo, myśli bowiem na sposób
estetyczny ma więc na uwadze pomyślność jedynie najbardziej
udanych postaci, których istnienie nie jest usprawiedliwione dzięki
społecznemu pożytkowi, lecz dzięki temu, co tworzą. Starożytne
społeczeństwo Greków, utrzymujące niewolników, jest dla
Nietzschego kulturą wzorcową, dlatego, że nie pozwoliła na żadne
ustępstwa wobec "demokratycznego zwierzęcia stadnego".
Grecy cenili namiętność jako emanację ludzkiej natury, grecki
politeizm zaś sprzyjał dostojeństwu bowiem deifikował owe
namiętności dając możliwość, poprzez identyfikacje z bóstwem,
określenie własnego ideału osobowościowego:" W wielobóstwie
spoczywał wzór wolnomyślności i wielomyślności człowieka: moc
stwarzania sobie nowych i własnych oczu i ciągle nowych i jeszcze
bardziej własnych: tak, że wśród wszystkich zwierząt tylko dla
człowieka nie istnieją żadne wieczne horyzonty i perspektywy"12.
W "Ludzkim, arcyludzkim" filozof tak określa stosunek
antycznego Greka do swych bóstw: "Grecy nie widzieli nad sobą
bogów homerycznych jako panów, ani siebie pod nimi jako sługi, jak
to czynili Żydzi. Widzieli w nich tylko niby odbicie najbardziej
udanych egzemplarzy swej kasty, więc ideał, a nie przeciwieństwo
własnej istoty"13.
Tak więc kultura antyczna była dla autora "Zaratustry"
urodzajną ziemią, na której panowały warunki sprzyjające
wzrastaniu ludzi dostojnych.
Założenie o szczególnych wartościach genialnych osobowości
pojawiało się już u Heraklita, filozofa cenionego przez autora
"Narodzin tragedii". Bezwolnemu tłumowi przeciwstawił
"męża" (tzw. aristos) o niezależnych ocenach i
szczególnej wiedzy na temat świata. O roli spełnianej w dziejach
przez heroiczne osobowości wiele pisał także J. Burckhardt, autor
"Kultury Odrodzenia we Włoszech. Rozważania o doskonalszym i
silniejszym typie człowieka maja długą historię. Idea takiego
wyższego typu człowieka miała zatem pojawić się u sofistów i u
Platona. Inni dopatrywali się jej źródeł w myśli renesansowej,
szczególnie w postaci "nowego księcia" Machiavellego.
Zdaniem E. Benza pojęcie nadczłowieka pojawiło się w już w
kulturze hellenistycznej w związku z antycznym kultem herosów,
którzy dysponowali nadludzkimi siłami dzięki swojemu boskiemu
pochodzeniu bądź tez za sprawą szczególnej przychylności bogów.
Antyczna idea nadczłowieka przejęta została przez
wczesnochrześcijańską antropologię, a zwłaszcza przez jej
heretyckie kręgi. W kręgach tych pojęcie nadczłowieka stosowane
było nie tylko do postaci Chrystusa, ale i chrześcijańskiego
gnostyka i świętego14.
Także Thomas Carlyle poszukuje wyższego typu człowieka.
Reprezentuje on pogląd, że ludzkość mogłaby osiągnąć punkt
kulminacyjny rozwoju w szeregu nadludzi, herosów, geniuszy,
świętych, w których spotęgowane człowieczeństwo wyładowuje się
w dziedzinie polityki, sztuki, nauki i wojny.
Wraz z "Ludzkim, arcyludzkim" nastaje tzw. pozytywistyczny
okres w twórczości Nietzschego. Pojawia się tu po raz postać
"wolnego ducha", której jak pisze filozof "..potrzebował
do towarzystwa, żeby pozostać dobrej myśli pośród złych
myśli"15.
Zrywa on z wiarą w prawdę absolutną, odrywa się od tradycji,
staje się umysłem w pełni wolnym, krytycznym i nieufnym wobec
wszelkich krępujących go prawd: "Kto choćby tylko w pewnym
stopniu chce osiągnąć wolność rozumu, przez długi czas nie
powinien czuć się inaczej na ziemi, tylko jako wędrowiec - lecz
nie jako człowiek w drodze do ostatecznego celu: albowiem tego nie
ma"16.
Jest więc "wolny duch" duchem szukającym, lecz sam nie
wie czego właściwie szuka bowiem celu nie ma. Ma on być istotą
afirmatywną, którą określa dobre usposobienie, będące "mocną,
łagodną i z gruntu wesołą duszą, które by nie potrzebowało
mieć się na baczności przed kaprysami i nagłymi wybuchami"17.
Jest nieco cynizmu w postawie "wolnego ducha" wobec świata.
Zrywa on zwykłe więzy życiowe by poznawać, by szybować wysoko
ponad ludźmi. Żyje w stanie produktywnej bezczynności. Nietzsche
hołduje tutaj duchowej wolności i postawie badawczego dystansu
wobec świata i jego prawd. Geniusz i "wolny duch" to
postaci na wskroś indywidualistyczne, autonomiczne wobec świata i
społeczeństwa, wolne od "stadnego instynktu". Obie
stanowią niejako zwiastun nadejścia tego, którego będzie nauczał
Zaratustra. "Wiedz radosna" jest już przygotowaniem
wejścia na scenę samego nadczłowieka. Kolejną po "Wiedzy
radosnej" książką Nietzschego będzie dzieło noszące w
tytule imię Zaratustry, który obwieści światu nadejście
nadczłowieka. Nie może być inaczej skoro właśnie tutaj następują
wydarzenia znamienne dla losów człowieka. Zawarta w "Wiedzy
radosnej" radykalna krytyka metafizycznych złudzeń znajduje
swoje apogeum w scenie gdy szaleniec wbiega na targ z latarnią w
ręku szukając boga: " Gdzie się Bóg podziewa? - zawołał. -
Powiem wam! Zabiliśmy go - wy i ja!”18
Radykalność nowej sytuacji świata potęguje dodatkowo fakt, iż po
śmierci boga potrzebne jest nowe przemyślenie wartości, które do
tej pory określały sens świata, a właściwie nowe
przewartościowanie tychże: "W co wierzysz? - W to: że wagi
wszystkich rzeczy na nowo trzeba oznaczyć”. Dla Nietzschego
oczywistym jest fakt, że nowej sytuacji świata dotychczasowy
człowiek taki, jakim jest nie podoła. Potrzeba nowej postaci,
której filozof stawia wysokie wymagania. W tym samym fragmencie
"Wiedzy radosnej", w którym obwieszczona zostaje śmierć
boga czytamy: "Czyż nie musimy sami stać się bogami, by tylko
zdawać się jego godnymi”. Tak więc nowa sytuacja świata wymaga
nowego człowieczeństwa zdolnego udźwignąć na swoich barkach
ciężar boskości, boskości w sensie zdolności do nowego
określenia wartości bytu.
Zarysowana tutaj geneza nietzscheańskiego nadczłowieka jest próbą
zasygnalizowania tych momentów w dziejach filozoficznego myślenia,
które były częścią procesu "emancypacji podmiotu
ludzkiego", a w który to proces wpisują się także
poszukiwania ideału człowieczeństwa prowadzone przez Nietzschego.
Zwiastuny postaci nadczłowieka jako kulminacyjnego momentu owych
poszukiwań, odnaleźć można już w początkach twórczości autora
"Narodzin tragedii". Nietzsche projektuje nadczłowieka na
przestrzeni całej swojej działalności filozoficznej.
1
F. Nietzsche, Wiedza radosna, przeł. L. Staff, Kraków 2003, s.133.
2
F. Nietzsche, Poza dobrem i złem,przeł. L. Staff, Kraków 2003,
s.123.
3
Potwierdzenie wizerunku świata jako "uczłowieczonego"
przez ludzki podmiot zawiera fragment z "Wiedzy radosnej":
"Urządziliśmy sobie świat tak, żebyśmy w nim żyć mogli -
ustanowiliśmy sobie ciała, linie, płaszczyzny, przyczyny i
skutki, ruch i spoczynek, kształt i treść: bez tych artykułów
wiary nikt by z nas teraz nie zniósł życia! Lecz nie są one
jeszcze przez to dowiedzione! Życie nie jest żadnym
argumentem...". F. Nietzsche, Wiedza radosna, wyd. cyt., s.
108. Znajdujemy tutaj także krytykę: życie, ludzki podmiot nie
jest gwarantem prawdy.
4
M. Heidegger, Nietzsche, T.2, Warszawa 1999, s. 124.
5
Tamże, s. 130.
6
Tamże, s. 137.
7
Tamże, s. 140.
8
Metafory "wypitego morza" i "wytartego widnokręgu"
pochodzą z fragmentu "Wiedzy radosnej" pt. Człowiek
oszalały. Fragment ten, to bodajże pierwsze obwieszczenie "śmierci
boga". Por. F. Nietzsche, Wiedza radosna, wyd. cyt., s. 110. W
tym kontekście "wypite morze" nabiera jeszcze większego
wyrazu. Człowiek, który w "myślę więc jestem" zdobywa
bezwzględną pewność siebie samego teraz pozbywa się konkurenta
do bycia źródłem owej pewności - boga.
9
Zob. F. Nietzsche, Wiedz radosna, wyd. cyt., s. 179.
10
M. Heidegger, Nietzsche, T.1, Warszawa 1998, s. 477.
11
F. Nietzsche, Narodziny tragedii albo Grecy i pesymizm, przeł.
Bogdan Baran, Kraków 1994, s. 67.
12
F. Nietzsche, Wiedza radosna, wyd. cyt., s.118.
13
F. Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, przeł. Konrad Drzewiecki,
Kraków 2003, s. 86.
14
Zob. L. Kusak, Fryderyk Nietzsche. W poszukiwaniu utraconego ideału,
Kraków 1999, s. 137.
15
F. Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, wyd. cyt., s. 6.
16
Tamże, s. 281.
17
Tamże, s. 111.
18
F. Nietzsche, Wiedza radosna, wyd. cyt., s. 110.
Komentarze
Prześlij komentarz